roswell.pl - polski wortal roswelliański. Wszystko o serialach Roswell a także Lost, nowości, fan-fictions, multimedia, tętniące życiem Forum, a także szczypta informacji o UFO.
(dodane 29 grudnia 2003)


Pędzą
Biegną
Potykają się
W garniturach
pod krawatem
w czerwone kropki
śpieszą
niewidzialnym tramwajem nr 9
do surrealistycznego celu
z nieprzytomną
miną
i zblazowanymi
marzeniami
strzepują pyłek
którego nie ma
z marynarki od Pierre'a Cardina
Wieczorem
wracają do nagich ścian
i mebli z IKEI
chowają się w ciemnym kącie
zwijają w kokon
tworzą osłonę przed
okrutnymi sędziami
bezlitosnymi katami
którzy wysysają z nich
całą egzystencję
i zostawiają
Skorupę.


4 stopy pod ziemią
Robale zjadają moje martwe ciało
pożarły już wątrobę, lecz ciągle im mało
Ciągle chcą
mojej sinej skóry
molestują ją już
rok nie wiadomo który
zabrały się do mózgu
centrali organizmu
gdzie było zarejestrowane
że dwa plus dwa się równa cztery
i że "żyć" to czasownik
ale w bezokoliczniku
dobierają się do lewej półkuli
gdzie były marzenia
i piękne wspomnienia
niemożliwych miłości
niezałożonych sukni ślubnych
ale dusza zostaje
nietknięta.

Ona
włóczy się po
cmentarzu
gdzieś jest nagrobek
jej duszy
sprzedała ją diabłu
grób zaniedbany
zarośnięty żałobą
żałuje
tego, co uczyniła
ale już za późno
kropla krwi
dotknęła cyrografu

W ogrodzie trupów
-zwiędniętych kwiatów
tańczy
obleczona w pył
nieistnienia
czarna madonna
wysuszone strumienie
-wody życia zabrakło
tańczą wśród
traw
unicestwienia
tańczy
obsypana kurzem
zapomnienia
koścista dama

jesteś moim domem
oknem na miłość
dachem pewności
drzwiami zawsze otwartymi
jak twoje ramiona
schowam się w nich
i zamknę na klucz

po kamieniach
cierpienia
idę
w sercu żałoba
kamienie
tyle zostało
z domu
nadziei
legła w gruzach
...
są nowe fundamenty

jesień
czas naszego
usychania
opadają liście
miłości
zimą
pogrzebana będzie
pod świeżym śniegiem
wiosną
zakwitnie
świeżym pąkiem
lato-
nasza pełnia
spójrz
znów jesień...

Ośmiornica melancholii
oplata mnie
mackami rozpaczy
chcę się wyzwolić
ale nie mogę
już jestem w jej sidłach
wstrzykuje we mnie truciznę
smutku
który mnie zabija
nie potrafię
się już cieszyć
została ze mnie
pustka poprzetykana
siatką tęsknoty

deszcz łez
zmywa moje
cierpienia
tworzy
kałużę smutku
topię się w niej
nikt nie przybiegnie mi na pomoc
ratunku
ginę
w ogniu samotności


Era plastikowych robotów
gdzie żyjemy?
odpowiedź jest prosta
trzeba tylko oczy otworzyć
w świecie robotów
zdzierają z nas uczucia
z serca robią maszynę
gdzie żyjemy?
w Pędzie
biegniemy
ku Nowoczesności
w Plastiku
sztuczny uśmiech
rozpycha twarz
...
zatrzymaj się
nie daj się przerobić
na plastikowego robota
takich w składzie i tak już nadmiar


niewidzialna
kroczę
oślizgłe spojrzenia
zatrzymują się w próżni
szpikulec rzeczywistości
zaostrza
mdłą egzystencję
kontury
się zarysowują
lecz nadal niewidzialna
lecz czuję
dusza istnieje



Julią
byłam
ukrytą
pod obojętności maską
Julią
jestem
ujawnioną
miłością przepełniona
Julią
będę
z sercem
przebitym
samotności sztyletem.


Nie twoja
Nie moja
niczyja
bez dokumentów
na istnienie
chyba mnie nie ma?
Ból zaprzecza
Jestem
Swoja własna


Ja Ikar

Na skrzydłach złudnych marzeń
Ja Ikar
Do słońca spełnienia
Upadek
Bliski
Odpadają po kolei
Piórka złudzeń
Wpadam w otchłań
Ocean rzeczywistości


nap.1.12...

niemym wzrokiem
obejmuję
tęsknoty przestrzeń
za tobą
chociaż obok
nigdy mój
głuchą mową
szepczę
chociaż nie usłyszysz
ręką na oślep
dotykam
samotności

unoszę ciężar
mojego uśmiechu
sztucznego aż skrzypią
zardzewiałe zawiasy ust
boli
klucz zginął
i wiecznie zostanę
z tępym szczęściem
na twarzy wypisanym