roswell.pl - polski wortal roswelliański. Wszystko o serialach Roswell a także Lost, nowości, fan-fictions, multimedia, tętniące życiem Forum, a także szczypta informacji o UFO.


SEXUAL HEALING - TRANSKRYPT POLSKI

Zobacz także:[Opis]   [Transkrypt - Eng]   [Transkrypt - Pl]   [Napisy]   [Co sądzisz?]

[Odcinek zaczyna się krótką sceną na pustyni, 2 mile od miejsca katastrofy. Coś bipczy.]

[Tymczasem akcja po chwili przenosi się do West Roswell High, a dokładniej do natrysków damskich, gdzie Liz kąpie się i fantazjuje o Maxie, jakby tam wszedł.]

VOICE OVER: 20 lutego. To ja Liz Parker. Ostatnio ogarnia mnie dziwne uczucie. Jakby coś we mnie ulegało przemianie, a z drugiej strony coś mi mówi, że nadal chce być małą dziewczynką. To bardzo intensywne uczucie. Niebezpieczne. Jakbym nie miała wyboru, jakbym była częścią chemicznej reakcji.

[Scena przenosi się do Crashdown, gdzie Liz siedziała przy stoliku marząc o Maxie.]

Maria: Ładne truskawki.

[Liz budzi się ze snu i truskawki, które niosła Maria lecą na ziemię.]

Maria: W porządku?

Liz: Tak.

[Max wchodzi do Crashdown i zaczyna szukać Liz.]

Maria: Ktoś do ciebie. Słodkie.

[Maria podchodzi do Maxa i daje mu jedną truskawkę.]

Max: Mam nadzieje, że to nie przeze mnie.

[Max nachyla się do Liz i pomaga jej w zbieraniu truskawek. W pewnym momencie dotyka jej dłoni namiętnie.]

Liz[po chwili.]: Niby dlaczego?

Max: Nie przestraszyłem cię?

Liz: O tej porze zawsze wszystko przewracam. [po chwili.] Pójdę po inne.

Max: Poczekaj. Jeszcze jedna.

[Liz idzie do kuchennego przedsionka, Max idzie za nią.]

Liz: Co robisz?

Max: Z mojej planety dostałem rozkaz zniszczenia Ziemi.

[Liz się uśmiecha.]

Liz: A poza tym?

Max: Chcę wiedzieć, czy nadal możemy być przyjaciółmi.

Liz: Przecież nimi jesteśmy.

Max: Świetnie.

Liz: Czemu miało by być inaczej?

Max: Od tamtej nocy nie rozmawialiśmy.

Liz: Po pijanemu ludzie wygadują wiele głupot.

Max[po chwili.]: Więc jesteśmy przyjaciółmi?

Liz: Tak.

Max: Tylko przyjaciółmi?

Liz: Tak.

[Liz zaczyna wychodzić kiedy to Max chwyta ją za rękę i zaczynają się namiętnie całować. Kiedy Liz ogarniają emocję ma wizję czegoś co lata w przestrzeni.]

[Rozpoczęcie odcinka piosenką Dido "Here With Me".]

[Maria i Liz obsługują w Crashdown gości.]

Maria: Coś się stało.

Liz: Rzeczywiście. To było najdziwniejsze, niewiarygodne.

Maria: Niesamowite, wspaniałe…

Liz: Przestań, to coś zupełnie innego. [po chwili.] Jakbym przeszła na druga stronę. [Maria jest zdziwiona.]

Maria: Chyba nie mówisz o tej drugiej stronie? W końcu nie było was tylko 5 minut.

Liz[po chwili.]: Posłuchaj, kiedy w końcu się na to zdecyduję nie zrobię tego między patelnią z kiełbasą a frytkownicą. [po chwili.] Widziałam jakieś dziwne rzeczy. Też to miałaś z Michaelem?

Maria: To znaczy?

Liz[po chwili.]: Gwiazdy.

[Tymczasem w szkole Maria idzie korytarzem z Alexem i rozmawiają o Liz i Maxie.]

Maria: Nigdy jej takiej nie widziałam.

Alex: Całus tysiąclecia?

Maria: Pewnie gdyby to zrobili eksplodowała by.

Alex: Raczej eksploduje jeśli tego nie zrobią.

[Tymczasem Max i Michael idą także szkolnym korytarzem.]

Max: Maria też tak reagowała?

Michael: Staruszku nie doświadczyłeś niczego czego ja bym nie doświadczył już wiele razy.

Max: I to ma być przyjaciel? [po chwili.] Przyjaciel nie ukrywałby takich wiadomości.

[Max wchodzi do klasy Astronomii i kiedy patrz na Liz uśmiecha się i siada obok niej.]

Nauczyciel Astronomii: Moi drodzy: wodór, tlen, węgiel. Powstałe w pierwszej milisekundzie po wielkim wybuchu. Te proste cząsteczki stanowią podstawę każdej formy życia we wszechświecie, obecnie znanej i jakiejś innej tajemniczej, przynajmniej tak sądzimy. Chcielibyśmy żeby życie w kosmosie rozwijało się w podobny sposób jak na Ziemi, którą nawiasem mówiąc niegdyś uważaliśmy za środek wszechświata. A zatem połączymy dziś wodór, ciekły tlen i węgiel.

[Przez cały czas gdy pan Seligman, nauczyciel astronomii, mówił o wszechświecie Max i Liz ze sobą flirtowali. Usta Liz mówią "HELLO" a Maxa odpowiadają "HI". Tymczasem Max pisze coś na kartce i podaje ją Liz. Liz upuszcza na ziemię ołówek i Max schyla się po niego. Alex i Maria widzą to. Gdy Max się schylał po ołówek dotyka rękę Liz i ta ma znowu wizję czegoś co lata w przestrzeni, teraz jednakże bardziej wyraźniejszą. Liz zaczyna lekko jęczeć przez emocje, które się wyzwalają a to przeszkadza klasie i nauczycielowi.]

[Nauczyciel przerywa więc Liz i Maxowi cały flirt.]

Nauczyciel Astronomii: Parker? Zechcesz podzielić się z nami swoimi myślami?

[Liz kiwa głową i się cieszy.]

Liz: Nie.

[Wstaje Max, który miał minę nieco winnego.]

Nauczyciel Astronomii: A ty Evans?

Max: Podnosiłem tylko jej ołówek.

Nauczyciel Astronomii: Bardzo proszę żebyście po ostatniej lekcji weszli do mojej klasy. Dawniej zwano to karą kozy. [po chwili. A teraz do pracy.

[Liz otwiera kawałek kartki, który dał jej Max i czyta wiadomość. Pisze tam: "Składzik po szóstej lekcji". Liz uśmiecha się do Maxa.]

[Tymczasem Maria szuka Michaela i znajduje go na trybunach od boiska.]

Maria: Witaj. [po chwili.] Słyszałeś?

Michael: O tych gwiazdach Liz i Maxa? To twoja przyjaciółka.

Maria[po chwili.]: Podobno to jakieś nowe doznanie. Niesamowite.

Michael: Nadzwyczaj.

[Przeniesienie do sceny, w której Michael i Maria zaczynają się całować, blisko skrzynki z napięciem.]

Maria: Cudowne. [po chwili.] O Boże, [po chwili.] o Boże.

Michael: Co?

Maria: To niesłychane.

Michael: Co zobaczyłaś?

Maria: Leciałam w przestrzeni kosmicznej. A potem oglądałam jakby Słońce i pierścienie Saturna. [po chwili.] A ty coś widziałeś?

Michael: Tak, ciebie. Małą dziewczynkę, która stara się zawiązać czerwone tenisówki.

Maria: Żartujesz?

[Tymczasem Max i Liz znowu zaczynają się całować tyle, że tym razem w składziku i Max ma wizję małej Liz, która stara się ubrać przed lustrem.]

Liz: Co?

Max: Nic.

Liz: Trzymaj mnie.

[Tymczasem Liz widzi spodek, który leci i który rozbija się o Ziemię na pustyni.]

[Tymczasem Max i Liz robią za dużo hałasu i ktoś przerywa im całowanie.]

[Tymczasem dyrektor rozmawia z panią Parker i panią Evans o tym co Max i Liz robili w składziku. Max i Liz siedzą na zewnątrz pokoju na ławce.]

Nancy: Do czego właściwie służy składzik?

Dyrektor: Uczniowie myją tam gąbki, biorą stamtąd kredę.

Diane: Zaraz, więc Liz i Max myli gąbki kiedy to się stało?

Dyrektor: Jakby to ująć wykonywali pewne czynności seksualne. Porozmawiajmy z nimi.

[Dyrektor i rodzice wychodzą z gabinetu Dyrektora na korytarz, gdzie siedzą Max i Liz.]

Liz[po chwili.]: To zupełnie nie tak.

Dyrektor: Co jest nie tak?

Liz: Nie powinno nas tu teraz być.

Dyrektor: Może więc powinniście się byli zachowywać ciszej?

Nancy: Mam tego dosyć.

Liz: To nie to o czym myślisz.

Nancy: A co?

Liz: Nieporozumienie.

Dyrektor: Poza tym opuścili dwie lekcje. Oboje są wzorowymi uczniami i powinno tak być dalej.

Diane: Z całą pewnością można to wszystko wyjaśnić. Max na pewno nie uciekłby lekcji bez powodu.

[Max stoi i milczy.]

[Tymczasem Liz i Nancy wychodzą ze szkoły.]

Liz: To nic takiego. [po chwili.] Nie pierwszy raz się całowałam.

Nancy: Nie chodzi o całowanie, chodzi o rozgłos jakiego nabrała ta sprawa.

Liz: Zupełnie bez powodu.

Nancy: Porozmawiamy później, prosto ze szkoły wracaj do domu.

Liz: Nie mogę, muszę zostać po lekcjach. [po chwili.] Na razie.

[Liz odwraca się od matki i wpada na Alexa.]

Alex: Co się dzieje?

Liz: Coś niewiarygodnego. Sama nie wiem co to jest.

[Tymczasem Alex idzie do szkolnej kafeterii i widzi Isabel, która je sama. Podchodzi do niej i kiedy Isabel bierze wtedy gryza pizzy zaczyna jej piec się w buzi. Alex przeszukuje w torbie i daje jej chusteczkę.]

Alex: W porządku?

Isabel[po chwili.]: Tak, nie licząc poparzonego języka.

Alex: Apropo języka, ta sprawa z Liz i Maxem. Zastanawiam się czy, skoro całowanie powoduje pewnego rodzaju doznania. W ramach eksperymentu naukowego chciałem powiedzieć, że mogę być twoim królikiem doświadczalnym.

Isabel: Do niczego nie dojdzie.

Alex: Jasne, tylko próbowałem.

Isabel: Chcesz kawałek?

Alex: Pewnie.

[Tymczasem w skupieniu Liz ogląda plakat galaktyki spiralnej, czekając przy tym na pana Seligmana.]

Nauczyciel: Widzę, że wróciło ci zainteresowanie nauką.

[Liz wygląda jakby chciała się coś zapytać, nie czyni jednak tego.]

Nauczyciel: Masz jakieś pytania?

Liz: Tak, co to jest?

Nauczyciel: Galaktyka spiralna.

Liz: Czy mogłaby się w niej znajdować ogromna czerwona gwiazda?

Nauczyciel: Czerwony olbrzym.

Liz: Czyli gwiazda w końcowym okresie życia?

Nauczyciel: Znów trafiłaś w dziesiątkę. Niestety jej światło jest zbyt słabe byśmy mogli je zobaczyć.

Liz: Bardzo panu dziękuję.

Nauczyciel: Mogę spytać skąd to nagłe zainteresowanie astronomią?

[Tymczasem wchodzi Max i Liz spogląda się na niego zanim zdążyła odpowiedzieć.]

Liz[po chwili.]: Jest piękny… To znaczy Wszechświat jest piękny.

Nauczyciel: To prawda. O jest i drugi przestępca. Oto zadania na tę godzinę.

[Pan Seligman daje im po kartce papieru i podchodzi do Liz.]

Nauczyciel: Jesteś doskonałą uczennicą, nie chciałbym żeby cokolwiek przeszkodziło ci w zgłębieniu piękna wszechświata.

[Pan Seligman wychodzi, pozostają tylko w klasie Max i Liz.]

Max: O co mu chodziło?

Liz: Muszę ci coś pokazać. Nie zmyśliłam sobie tego co wtedy zobaczyłam. Widziałam to. [pokazuje na plakat galaktyki spiralnej.] Dziś popołudniu wdziałam też katastrofę.

[Tymczasem Liz uczy się u siebie w pokoju i puka jej mam i wchodzi.]

Nancy: Darzysz tego chłopca silnym uczuciem. Prawda?

Liz: Naprawdę ciężko mi jest teraz o tym mówić.

Nancy: Ja musze o tym pomówić, więc jeśli ty nie możesz przynajmniej mnie wysłuchaj.

[Nancy bierze głęboki oddech .]

Nancy[po chwili.]: Nie przestawaj być moją małą dziewczynką.

Liz: Do niczego między nami nie doszło.

Nancy: Kiedy raz przekroczysz ten próg wszystko się zmieni. Nie chcę żebyś kiedykolwiek mnie okłamywała.

Liz: Dobrze.

Nancy[po chwili zastanowienia.]: W jednej chwili z małej dziewczynki stałaś się młodą kobietą.

Liz: Dziękuje.

[Tymczasem u Michaela, Max, Michael i Isabel dyskutują o tym co widziała Liz. Isabel przyniosła parę rzeczy do jedzenia Michaelowi.]

Max: Całą katastrofę widziała jakby z pokładu statku.

Michael: Widziała tam może naszych rodziców?

Isabel: Tak i kapitana Kirka. Masz na to jakiś uchwyt. [pokazała mu ręcznik papierowy.]

Michael: Nie. A jeśli to prawda?

Isabel: Przestańcie. Co się z wami dzieje?

[Isabel otwiera drzwi od lodówki i robi krok do tyłu od smrodu jaki się z niej wydobywał.]

Isabel: Chryste ale zaduch.

Michael: Jeśli ci się tu nie podoba nie trzymam cię. Mów dalej.

Max: Potrafię zobaczyć jej myśli, może ona też widzi we mnie jakieś informację?

Michael: Co to za myśli?

Max: Nie mogę ci powiedzieć.

Michael: Od kiedy to mamy przed sobą tajemnicę?

Isabel: Masz sokowirówkę.

Michael: Nie przeginaj.

Max: To nie tajemnicę, to myśli Liz.

Michael: Więc skąd wiesz, że są prawdziwe.

Max: Nie wiem.

Isabel: Może ją zapytasz?

Max: Nie chcę jej zawstydzać.

Michael: Jeśli istnieje choćby mała szansa, że to prawda zrób to w naszym wspólnym interesie. A ja skupię się na własnych doświadczeniach.

[Tymczasem Michael i Maria całują się znowu.]

Maria: Ale mi dobrze. Te wizję, błyski, nie jestem pewna czy w ogóle je miałam.

[Michael przestaje całować Marię.]

Michael: Jak to?

Maria[po chwili.]: Udawałam.

Michael: Czemu mi o tym mówisz?

Maria: Chcę być blisko ciebie.

Michael: I myślisz, że to dobry sposób?

[Michael zaczyna wychodzić.]

Maria: Dokąd idziesz?

Michael: A czego się spodziewałaś?

Maria: Rozmowy jak człowiek z człowiekiem.

Michael: Mógłbym zachować się jak człowiek ale musiałbym udawać.

Maria: Gdybyś nie był taki napastliwy…?

Michael: To co?

Maria: Może by do czegoś doszło.

Michael: Ja też skłamałem o tych tenisówkach.

Maria: Kiedy ja miałam takie.

Michael: Każdy ma jakieś tenisówki.

[Tymczasem w szatni od W-F dziewczyn Maria mówi Liz co się stało z nią i Michaelem.]

Liz: Czemu udawałaś?

Maria: Słyszałaś o męskiej ambicji? [po chwili.] Pytanie brzmi raczej, czemu mu o tym powiedziałam? O Boże. [Maria zauważyła malinkę Liz, która piła wodę z kranu.] Czekaj.

Trenerka: Dziewczyny.

Maria: Idź do lustra.

Liz: Co tam jest?

Maria: Już. Idź coś wymyślę.

[Liz idzie z powrotem do swojej szafki żeby zobaczyć w lustrze o co chodziło Marii i widzi Maxa, który wchodzi do damskiej szatni.]

Liz: Tu nie wolno wchodzić.

Max: Chciałem cię zobaczyć. [po chwili.] I coś sprawdzić.

Liz: Co?

Max: Kiedy ty miałaś te wizję ja też je miałem. I jedną z nich był… [Max nie kończy i patrzy się na natrysk i Liz zaraz wiedziała o co mu chodzi.]

Liz: Widziałeś moje fantazję?

Max: Nie wiedziałem, czy to były twoje czy moje myśli. To zdecydowanie mogło się zdarzyć, poza jednym szczegółem: nigdy nie byłem w waszej szatni. Ale teraz widzę to pomieszczenie i wiem, że go sobie nie wymyśliłem.

Liz[po chwili, cała zawstydzona.]: To straszne.

Max: Niewiarygodne.

Liz: Wcale nie.

Max: Zaczekaj. Nie chodzi o to, że zobaczyłem to co ty. [po chwili.] Poczułem to co poczułaś, patrząc na mnie. Nigdy nie sądziłbym, że ktoś może do mnie czuć coś takiego.

Liz: Naprawdę?

[Nadchodzi trener W-F.]

Trener: Parker?

[Liz ciągnie Maxa i chowają się w jednym z pryszniców.]

[Po chwili trener wychodzi, była nią kobieta.]

Max[po chwili.]: Masz tu malinkę, ona lśni.

[Max dotyka po chwili malinkę Liz, gdyż chce użyć swych sił żeby ją usunąć. Podczas tego zdarzenia Liz ma wizję żandarmów, którzy zmierzali do czegoś co bipczało.]

Liz[po chwili.]: To naprawdę robi się dziwne.

[Tymczasem akcja przenosi się do domu Michaela, gdzie Michael rozmawia z Isabel a po chwili wchodzi do nich Max.]

Isabel: Może każde z nas nosi to w sobie?

Michael: Albo ktoś nadaję jej te wiadomości.

Isabel: Nasedo?

Michael: Nie wiem, ale skąd niby ta wizja katastrofy? Może właśnie zespolenie z ludźmi miało nam dostarczyć informacji o naszym pochodzeniu. [po chwili.] Im bardziej się do siebie zbliżają tym więcej wiemy.

[Wchodzi Max.]

Max: Zaraz przyjdzie tu Liz.

Isabel: Wychodzimy.

Max: Nie musicie.

Michael: Dalej stary, dla dobra ludzkości.

Max: To nie chodzi o nic z tych rzeczy.

Michael: Nie każ mi błagać cię o zrobienie tego na co i tak macie wielką ochotę.

Max: Nie chcę jej traktować jak przedmiotu.

Michael: Nie o to chodzi.

Max: Sam to powiedziałeś.

Isabel: Przestańcie.

Michael[po chwili.]: Maxwell, jesteś wrażliwym facetem, który uwodząc piękną dziewczynę może odnaleźć swój dom. A ty odmawiasz. Nie ma aż tak wrażliwych facetów.

[Tymczasem Isabel zgasza światło i używa swoich sił żeby zapalić wszystkie świeczki, które znajdowały się w pokoju, żeby stworzyć romantyczną atmosferę.]

Michael: Ładnie.

[Tymczasem Isabel i Michael chcieli już wychodzić. Otwierają drzwi a akurat wchodzi Liz.]

Michael[po chwili.]: Co słychać?

Liz: Dziwnie.

Isabel: Na pewno.

Michael: To lecimy. W odtwarzaczu jest najnowsza płyta Chaka Kan.

[Isabel i Michael wyszli.]

Liz: Powiedziałeś im?

Max: Tak.

Liz: I teraz cię dopingują, jak na meczu w piłkę.

Max: Nieprawda. To znaczy tak. Chcą żebyśmy dowiedzieli się dokąd nas to zaprowadzi.

Liz: Ja też chce się tego dowiedzieć. Co?

[Max widzi malinkę Liz ale już nie świecącą tylko czarną, postanawia ją usunąć.]

Max: Znikło.

Liz: Dzięki.

[Max zjeżdża ręką po ręce Liz i wytwarza się przy tym światło, które jest widoczne na ręce Liz.]

Liz: Rozumiesz coś z tego?

Max: Nie.

Liz: Zdejmiesz koszulę?

Max: Mogę?

[Max zdejmuje z siebie koszulę i Liz próbuje wyzwolić światło tak jak zrobił to Max. W tym celu jeździ ręką po klatce piersiowej Maxa.]

Liz: Ja tego nie potrafię.

Max: Wszystko we mnie lśni, stopy, serce. Z zewnątrz tego nie zobaczysz.

Liz: Nie możemy.

Max: Wiem.

Liz: Mogłabym się rozchorować.

Max: Nic nie wiem. Nie wiem nawet kim jestem.

Liz: To coś zniknęło, bo tego dotknąłeś. Może pojawiło się bo zbyt długo się nie widzieliśmy?

Max: Nie mogę cię prosić o nic co mogło by ci zaszkodzić. Sam już nie wiem co jest dobre a co złe.

Liz: Wiesz o mnie rzeczy, których nie powinieneś wiedzieć. I jeszcze moja matka, zabije mnie jeśli wcześniej nie umrę od tego. [po chwili.] Nie potrafię się powstrzymać.

[Liz i Max znowu zaczynają się całować, i widzimy znowu obrazy z katastrofy. Żandarmi poruszają się do jakiegoś bipczącego obiektu, który był zakopany niedaleko wieży radiowej.]

[Tymczasem przerywa im Maria, która szukała Michaela.]

Maria: O rany. Szukałam Michaela, ale chyba go tu nie ma.

[Maria zawozi Liz do domu.]

Maria: Co się tam działo? [po chwili.] Wyglądało na coś poważnego.

Liz: Od takich kwestii mam matkę.

Maria: Martwię się o ciebie.

Liz: Czemu?

Maria: Nie poznaję cię.

Liz: To właśnie jestem ja.

Maria: Nie chcę żeby to zaszło za daleko.

Liz: A ja chcę.

Maria: Zwariowałaś? To niebezpieczne, nie wiemy co się może stać.

Liz: Przecież ty pierwsza to zaczęłaś.

Maria: Myśmy się po prostu całowali. [po chwili.] Może trochę więcej ale ja nie miałam wizji, nie miałam lśniących malinek. Nie wiadomo czym to się skończy. Niektóre samice pająka po kopulacji odgryzają partnerowi głowę. Może oni też muszą zyskać jakąś informację, a potem…

Liz: Że niby Max odgryzie mi głowę?

Maria: Nie, ale skąd wiesz że cię nie wykorzystuje.

Liz: Bo czuję, że tak nie jest. [po chwili.] Przykro mi ale tego co czuje, nie czułam jeszcze nigdy w życiu.

[Liz wchodzi na swój balkon i chciała wejść po cichu do pokoju żeby nikt jej nie słyszał, a tam, w pokoju czekała na nią matka.]

Nancy: Masz mnie za głupią?

Liz: Przepraszam.

Nancy: To za mało, gdzie byłaś?

Liz[po chwili.]: Kiedy w końcu przestaniesz mnie sprawdzać?

Nancy: Chce cię ochronić. Kiedyż to ostatnio cię sprawdzałam?

Liz: Bo nigdy nie musiałaś. Robiłam wszystko po twojej myśli i myślałaś, że zawsze tak będzie? W ogóle mnie nie rozumiesz.

Nancy: Więc pomóż mi cię zrozumieć. Porozmawiaj ze mną. Jesteś rozpalona.

Liz: Nic mi nie jest.

Nancy: Masz gorączkę.

Liz: Przestań!!! To moje ciało i nie muszę ci się spowiadać z niczego co go dotyczy.

[Liz biegnie do łazienki i trzaska z całej siły drzwiami.]

[Tymczasem Maria znajduje Michaela siedzącego na klapie swojego samochodu przed Crashdown.]

Maria[po chwili.]: Byłam u ciebie ale zastałam tylko Maxa i Isabel.

Michael: Jeszcze tam są?

Maria: Nie, odwiozłam Liz do domu.

Michael: Super, obejrzę mecz hokeja.

[Liz pisze coś w pamiętniku na balkonie, Max woła ją z dołu.]

Max: Nie mogłem zasnąć.

Liz: Ja również.

[Max wchodzi do niej po drabinie.]

Liz[po chwili.]: Zobaczyłam coś. Kiedy się leży pod ziemią, to chyba coś ważnego. Tam.

[Liz pokazuje Maxowi jakąś narysowaną przez nią wieżę.]

Max: To maszt radiowy przy szosie 42.

Liz: Przecież…? [Liz nie kończy.]

Max: Tak, tam rozbił się statek.

Liz: Coś tam jest zakopane.

Max: Muszę tam jechać z Michaelem.

Liz: Na pewno z nim?

Max[po chwili.]: Nie.

Liz: Więc musimy się pośpieszyć.

Max: Naprawdę?

Liz: Chodźmy.

[Liz i Max przyjeżdżają do miejsca katastrofy.]

Max: To musi być gdzieś w pobliżu. [po chwili.] Ciągle tam jest, gdybyśmy tylko mogli go zobaczyć.

Liz[po chwili.]: Musimy zadecydować co robimy dalej. [po chwili.] Chyba powinniśmy zacząć kopać.

Max: Albo…

Liz: Albo poszukać kolejnej wskazówki.

Max: Pomysł ze wskazówką jest bardziej…

Liz: Skuteczny?

Max: Tak. [po chwili.] Nie mogę przestać cię dotykać.

Liz: Połóżmy się.

[Po chwili Max kładzie koc na ziemię.]

Max: Boisz się?

Liz: Wiem, że powinnam ale… oddam się w twoje ręce.

[Tymczasem obaj usłyszeli wilkołaka. Liz się przestraszyła nieco.]

Liz: Co to?

Max: Kojot.

[Max i Liz trochę dłużej się całują i Liz kładzie się w pewnym momencie na kocu i oddaje się w ręce Maxa.]

Max: Jesteś pewna?

[Nagle słyszą coś co bipczy.]

Liz: Mój Boże, Max to ten dźwięk.

Max: To tam. [po chwili.] Kopmy.

[Max i Liz kopią w ziemie i nagle uderzają w coś. Po chwili z tego czegoś wydziela się piękne niebieskie światło.]

Liz: Coś tam jest.

[Max podnosi jakby jakąś skałę, na której był jakiś symbol obcych i która świeciła się jasnym światłem.]

Max: To symbol z jaskini.

Liz: To z waszej planety?

Max: Nie wiem.

Liz: A może to sygnał do…? [Liz nie kończy ale chodziło jej o planetę Maxa.]

Max: Może.

[Tymczasem następnego ranka w miarę wcześnie Nasedo idzie do wieży i widzi Maxa i Liz, którzy razem śpią.]

[Tymczasem Nancy puka do pokoju Liz, wchodzi ale jej tam nie ma.]

[Tymczasem Isabel idzie do domu Alexa, puka i otwiera jej Alex.]

Isabel: Max i Liz zniknęli.

Alex: Poczekaj, wezmę kluczyki do wozu. Poszukamy ich.

Isabel: Zgadzam się.

[Jest chwila ciszy, Isabel czeka aż Alex zrobi pierwszy krok.]

Alex: Na co?

Isabel: Żebyś mnie pocałował. [po chwili.] Mój brat zniknął, może uda nam się zdobyć jakąś informację? Zobaczyć miejsce, do którego się udali. No dalej.

[Alex podchodzi bliżej Isabel i całuje ją.]

Isabel: Nic. [po chwili.] Żadnych nowych informacji.

Alex: Przykro mi.

Isabel: Nie ma sprawy.

[Isabel się odwraca i powoli odchodzi, Alex mówi coś do niej jeszcze.]

Alex: Jakby co jestem do dyspozycji.

[Tymczasem Liz i Max zauważają, że ktoś na nich patrzy się. Nasedo podchodzi bliżej nich i coś mówi.]

Nasedo: To prywatna posiadłość. Wracajcie do domu.

[Max pakuje do plecaka kamień, który znaleźli i jeszcze parę innych rzeczy m.in. koc. Spakowali się i pojechali do domu.]

[Tymczasem Maria idzie do mieszkania Michaela.]

Maria: Max i Liz…

Michael: Słyszałem.

Maria[po chwili.]: Naprawdę nie musisz być taki zimny. Jeśli to niemożliwe to mi powiedz.

Michael[po chwili.]: Wejdziesz? Usiądź.

Maria: Możemy porozmawiać o tym co się stało?

Michael: Mów.

Maria: Powiedziałam ci , że to przez ciebie musiałam udawać, że mam te wizję ale to nieprawda. Tak naprawdę to moja wina. To ja się bałam. Nie było chłopaka, przy którym bym nie udawała, ale tobie pierwszemu to mówię.

Michael: Dzięki, że to mówisz ale to nie do końca prawda.

Maria: Jak to?

Michael: Nieprawda, że to twoja wina. Wszystko widziałem.

Maria: Niby jak?

Michael: Widziałem to w tobie. Czerwone tenisówki, na jednej była aplikacja z kermitem a sznurówki były niebieskie a obok stał dalmatyńczyk, zlizując łzy z twoich policzków. Widziałem też masę innych rzeczy. [po chwili.] Miałem rację?

Maria: Tak. Pies zdechł kiedy miałam 7 lat, zaraz po tym jak odszedł od nas ojciec.

Michael: Było ciężko?

Maria: Tak. I tak naprawdę nie zależało mi na tych wizjach. Chciałam tylko być bliżej ciebie.

Michael: Dzięki.

[Michael przytula Marię do siebie i całuje ją w czoło.]

[Tymczasem w Crashdown rodzice Maxa i Liz dyskutują o tym gdzie mogliby oni być.]

JEFF: To dobre dzieci. Po prostu zabrakło im rozsądku.

Phillip: Niestety.

Nancy: Przez pewien czas nie powinni się spotykać.

JEFF: Może dajmy im się wytłumaczyć.

Diane: A cóż mogą nam powiedzieć?

[Tymczasem na zewnątrz Crashdown Max zaparkował jeepa i całuje się z Liz znowu.]

Max: Jakieś wizję?

Liz: Nie, a ty?

Max: Też nie.

Liz[po chwili.]: Wszystko co zrobiliśmy, co czuliśmy, czy chodziło tylko o to coś? Nawet nie wiemy co to jest. [po chwili.] Czy tu w ogóle chodziło o nas? Ktoś mógłby poczuć się… środkiem do zdobycia celu. Wykorzystany.

Max: Czujesz się wykorzystana? Nie tylko ty, sporo dziewczyn wiele by dało żeby móc lecieć w przestrzeni kosmicznej. Z całą pewnością to milsze wrażenie niż oglądanie jak Kyle wymiotuje po wypiciu kilku piw.

Liz: Skąd wiedziałeś? [po chwili.] To mi się zdarzyło zeszłego lata. Była naprawdę gorąca noc i… [Liz nie kończy.]

Max: Wiesz co? Lepiej nie mów.

[Liz i Max zmierzają w stronę Crashdown, gdzie siedzieli ich rodzice.]

Liz: Chcesz powiedzieć, że dzięki tobie nie będę oglądać jak Kyle wymiotuje?

Max: Panno Parker i tak nie czekał pani taki los.

Liz: Na pewno?

Max: Tak.

Liz: No dobrze, skoro tyle wiesz… powiedz jaki los mnie czeka?

Max[po chwili.]: Powiem tylko o tym na co sam liczę.

[Odcinek kończy się tym jak Liz I Max wchodzą do Crashdown za rękę I widzą to ich rodzice.]

[Koniec odcinka.]