roswell.pl - polski wortal roswelliański. Wszystko o serialach Roswell a także Lost, nowości, fan-fictions, multimedia, tętniące życiem Forum, a także szczypta informacji o UFO.


BLIND DATE - TRANSKRYPT POLSKI

Zobacz także:[Opis]   [Transkrypt - Eng]   [Transkrypt - Pl]   [Napisy]   [Co sądzisz?]

[Odcinek zaczyna się w Crashdown, gdzie Alex gra na swojej gitarze. Jest tam także Liz i Maria, które obsługują stoliki.]

Alex: Wszyscy padną z wrażenia.

Liz: Tak samo grasz bez radia?

Alex: Sprawdźcie na najbliższym koncercie z okazji walentynkowej randki w ciemno.

Liz: Tylko zmieńcie nazwę.

Alex: Nie leżą wam "Szpice"?

Maria: Do was bardziej pasuje czuby.

Alex: Bardzo śmieszne. [po chwili.] Cicho.

[Alex włącza głośniej radio, jest tym zainteresowana także Maria.]

Radio: Na słuchaczkę, która zwycięży w naszym walentynkowym konkursie czeka sponsorowana przez nasze radio romantyczna randka w ciemno. Wieczór zakończy niesamowity koncert.

Liz[na to co powiedzieli w radiu.]: Idiotyzm. W życiu nie poszłabym na randkę z kimś wybranym przez stację radiową.

Maria: Myślałam, że to romantyczne.

Radio: I oto za chwilę w kafeterii "Kosmodrom" uhonorujemy zwyciężczynię naszego konkursu.

[Po chwili DJ radiowy wchodzi do Crashdown i Maria jest bardziej podniecona tym faktem niż Liz. Alex z tyłu śmieje się, przez to co Liz powiedziała wcześniej.]

Liz[do Marii.]: Ja się nie zgłaszałam.

Maria: Ja to zrobiłam.

DJ: Gratuluje, dzięki nam możesz znaleźć mężczyznę, o którym do tej pory tylko marzyłaś. O czym teraz myślisz?

[DJ założył jej koronę i dał piękne róże.]

Liz[po chwili.]: O niczym, czym mogłabym się podzielić na antenie.

[Rozpoczęcie odcinka piosenką Dido "Here With Me".]

[Tymczasem Maria idzie z Liz szkolnym korytarzem, Liz jest ubrana tak, jakby nikt nie miał jej poznać.]

Liz[do Marii.]: Oby nikt tego nie słuchał.

Maria: Naprawdę cię nie rozumiem. Wymarzony facet uszyty na miarę.

Liz: Załamana, poniżona, przerażona, wybierz właściwe słowo. Nie wybaczę ci jeszcze bardzo długo.

Maria[po chwili.]: Widzisz coś złego w zwykłej randce? Pomyśl Max po prostu cię sobie odpuścił.

[Nadchodzi Alex.]

Liz: Witaj Alex.

[Alex przywieszał akurat jakiś plakat na ścianę.]

Liz[po chwili, gdy zobaczyła treść plakatu.]: Straciliście wokalistkę? A co z Wendy?

Alex: Zaraziła się mononukleozą od Petera Gulli.

Maria: Dobrze, że tylko tym.

Alex[po chwili.]: Musimy znaleźć kogoś do czasu jutrzejszych przesłuchań.

Maria: No dobrze, zgadzam się.

[Alex jest trochę zaskoczony tym co proponuje mu Maria.]

Alex: Co?

Maria: Zaśpiewam dla was. Jestem sto razy lepsza od tej prima donny. O której próba?

Alex: Szukamy kogoś z doświadczeniem w branży.

Maria[do Liz.]: Powiedz mu o środowych wieczorach w pizzerii.

Liz[do Alexa.]: Jest świetna w karaoke.

Alex: Może, ale my gramy prawdziwą muzykę.

Maria: Więc jestem niedobra?

Alex: Na pewno jesteś świetna w karaoke ale… [Alex nie kończy.]

Maria: Nie dla was?

Alex[po chwili.]: No dobrze, dziś po południu w garażu.

Maria: Będę o czwartej. Przyniosę papiery.

Alex: Papiery?

[Alex odchodzi od Marii i Liz, podchodzą do nich za to trzy dziewczyny żeby porozmawiać z Liz o tej randce w ciemno. Wszystkiemu przygląda się Max, do którego po chwili podchodzi Kyle.]

Dziewczyna 1: Jest tam.

Dziewczyna 2 : To niesamowite.

Kyle[do Maxa, który jadł.]: Znam ten ból.

Max: Nic mi nie jest.

Kyle[po chwili.]: Ja też na początku to sobie wmawiałem. Najpierw mówi, że nie może beze mnie żyć a za chwilę robi oślę oczy na twój widok. To boli, jak każde zerwanie.

Max: Myśmy nie zerwali.

Kyle: Przestań się okłamywać.

Max[po chwili.]: Nie zerwaliśmy, bo nigdy nie byliśmy razem.

Kyle: Wycięła ci numer. Doszedłem do wniosku, że to wampirzyca. Aż mi żal głupka, którego wybiorą dla niej w radiu. Najpierw powie mu, że go kocha, a potem zgłodnieje i pójdzie szukać świeżej krwi. Na razie.

[Kyle odszedł a Max chwilę jeszcze wpatrywał się w piękną Liz.]

[Tymczasem Maria przychodzi do garażu Alexa na przesłuchanie. Akurat grali sobie coś.]

Maria: Zupełnie nieźle. Chodź w końcówce trochę siadło tempo i za dużo jest basów.

Chris[członek zespołu, do Alexa.]: Co to za jedna?

Alex: Chłopcy to jest Maria, Maria to są chłopcy.

Maria: A to moje piosenki. [Dała im teksty.]

Nicky: My gramy własne kawałki.

Maria: Chyba chcecie wygrać ten konkurs? Kto będzie was oceniał? Radiowcy, a co lubią w radiu? Przeboje.

Alex[do Marii, po chwili.]: To utwory pop. My gramy muzykę alternatywną.

Maria: Z alternatywną nie przejdziecie.

Markos: Nawet nie wiemy czy umiesz śpiewać.

Maria: Zacznij w Es-Dur.

[Michael rozmawia w Crashdown z Maxem i Isabel o Nasedo.]

Michael: Przecież wiemy, że to w jaskini to mapa.

Max: Niczego nie wiemy.

Michael: Czuję, że tak jest. Widziałem to w swoich halucynacjach.

Max: Użyłeś właściwego słowa.

Isabel[do Maxa.]: Pozwól mu mówić. Co się z tobą dzieje? [W tym momencie Max spogląda na Liz.]

Max[po chwili.]: Po co angażować się w coś skoro z góry jest się skazanym na porażkę. [Isabel i Michael spoglądają na Liz.]

Michael: Nie mieszaj w to problemów osobistych.

Max: Mówię o tobie. Szukasz jakiegoś przestępcy.

Michael: Czwarty obcy nie jest zabójcą. Jest jednym z nas.

Max: Słyszałeś co Hubble mówił o innych ofiarach, o odciskach.

Michael: To był szaleniec. [do Isabel, po chwili.] Powiedz mu, że musimy go znaleźć.

[Michael spogląda na Isabel, liczył na jej wsparcie. Ta jednak milczy.]

Michael[po chwili.]: Dobra siedźcie tu popijając colę i fantazjując. Ja idę go szukać. [Michael odchodzi, pozostają przy stoliku tylko Max i Isabel.]

Isabel[do Maxa, gdy Michael już odszedł.]: Nie możesz go tak traktować.

Max: Mam go zachęcać żeby śledził mordercę?

Isabel: Nie wiadomo czy nim jest. Michael nie ma nic poza nadzieją.

Max[po chwili.]: A ty?

Isabel: Nie wiem jakbym się zachowywała po 50 latach samotności. Nie sądzisz, że Nasedo chciałby nas przynajmniej wysłuchać?

Max: To błąd Isabel.

Isabel: Być może. Ale powinieneś mu to udowodnić.

[Isabel odchodzi.]

[Max przygląda się bo w Crashdown zadomowili się ci z radia i nadawali stamtąd. Zaraz miał być przeprowadzony wywiad z Liz.]

DJ: Czas na rozmowę z naszą walentynkową bohaterką. Wchodzimy do kafeterii kosmodrom, gdzie spotkamy najbardziej pożądaną pannę z Roswell. Liz Parker.

[DJ pokazuje Liz żeby podeszła. Jak zwykle Maria bardziej jest podniecona od Liz.]

Maria[do Liz.]: Poczekaj. [Poprawia jej fryzurę.] Makijaż.

Liz: Przestań, to radio. [po chwili.] Po co ja to robię. [Liz podchodzi do stolika, gdzie siedział DJ, który chciał z nią przeprowadzić wywiad.]

DJ: Nasi słuchacze nawet nie wiedzą ile tracą, nie widząc tej ślicznej buzi. Nawet z antenkami na głowie.

[Liz ubiera słuchawki.]

DJ[po chwili.]: Rozumiem, że nie masz chłopaka.

[Liz patrzy się na Maxa, który niedaleko jej siedział i najprawdopodobniej wszystko słyszał.]

Liz[po chwili zastanowienia.]: Aktualnie nie.

DJ: Ten, kto wypuścił cię z rąk będzie pluł sobie w brodę kiedy ty zasiądziesz na randce z nieznajomym z marzeń. [Max przysłuchuje się temu co mówi ?DJ.] [po chwili.] Wolisz bruneta czy blondyna?

Liz: Bruneta.

DJ: Ma być tutejszy czy spoza miasta?

Liz[po chwili, spojrzała się na Marię zanim odpowiedziała.]: Nie mam nic przeciwko tutejszym ale…[Liz nie kończy.]

DJ: Już słyszę ten jęk mieszkańców Roswell. [po chwili.] Mózgowiec czy zgrywus?

Liz: Zgrywus nie.

DJ: Otwarta książka czy wyzwanie.

[Liz się zastanawia.]

Liz: Zawsze lubiłam wyzwania.

[Liz po wymówieniu tego zdania spogląda na Maxa, który siedzi sam, zdołowany przy stoliku.]

DJ: Wybraniec Liz to poważny, ciemnowłosy przybysz spoza Roswell. Tajemniczy chłopcze, czy nas teraz słyszysz?

[Tymczasem Alex i jego grupa biorą udział w przesłuchaniu przed jurorami ale nie ma tam Marii.]

Alex: I co?

Juror 2: Jak to się nazywało?

Alex: Miłość zabija.

Juror 1: Czy tak nie nazywał się ten pierwszy?

Alex: Nie, tamto było Miłość rani.

Juror 1: nie macie wokalistki?

Alex: Powinna tu być lada chwila. Może do tego czasu zagramy coś jeszcze?

Juror 2: Przykro nam ale mamy jeszcze sporo do wysłuchania.

[Wchodzi Maria, cała speszona.]

Maria: Już jestem, przepraszam. [po chwili, do jurorów.] Boże, państwo czekają na mnie? Jestem Maria De Luca a to mój zespół.

Juror 2: Niezła.

Alex[do Marii, gdy ta weszła na scenę.]: Zespół jest mój.

Maria: Tu chodzi o osobowość. Grajcie, a resztę zostawcie mnie.

Juror 1 : No dobrze, jeszcze jeden utwór.

Maria[do zespołu.]: Panowie, gramy to co wczoraj.

[Tymczasem Maria wchodzi tylnymi drzwiami do Crashdown i widzi tam Liz, która wpatrywała się przez szybę na ludzi, którzy byli w Crashdown. Maria podchodzi do niej.]

Maria[do Liz.]: Na co patrzysz?

Liz: Myślałam, że jesteś z nimi.

Maria: Z kim?

Liz: Z tymi od tajemniczego, ciemnowłosego przybysza. [po chwili.] Co ja teraz zrobię?

Maria: Dostaniesz parę numerów telefonów i tyle.

Liz: Sprawa jest poważna. Przestałam nad czymkolwiek panować.

Maria: A myślałaś dziś o Maxie.

Liz[po chwili zastanowienia.]: Nie miałam czasu.

Maria: Misja się powiodła. Pamiętaj, że jutro będzie po wszystkim. Pogadajmy o ciuchach. Ostatnie dwie godziny spędziłam w sklepie odzieżowym.

Liz: Myślałam, że masz już strój.

Maria: To dla chłopaków.

Liz: Pewnie zechcą ubrać się sami.

Maria: Kiedy oni nie mają stylu.

[Schodzi po schodach Alex od Liz z pokoju. Wszystko słyszał.]

Alex: Mamy. Bardzo swoisty, nazywa się zwyczajność. [po chwili, do Liz.] Napraw sekretarkę, włącza się dopiero po setnym sygnale. Ale tam ludzi.

Maria: Nie wystąpię z kimś, kto wygląda jak pensjonarka.

Alex: Jesteśmy uczniami i nie zmieniajmy tego.

Maria: Gdyby to zależało ode mnie, nie dostalibyście tej fuchy.

Alex: Więc dajmy sobie z tym wszystkim spokój.

[Liz im przerywa całą kłótnie.]

Liz: Uspokójcie się. Stoicie przed wielką szansą, otwierając koncert Smash Mouth.

Alex: Mówili, że to będzie Smash Mouth?

Liz: Wybacz, to tylko przypuszczenie.

Alex: Ja stawiam na Oasis.

Maria: A ja na Barenaked Ladies.

Liz: A może postaracie się być po prostu sobą? Alex wykona jedną z piosenek Marii, Maria zaśpiewa jeden z utworów Alexa. I cieszcie się, że nie będziecie siedzieć na jakiejś randce w towarzystwie gapiów z całego miasta.

[Tymczasem Michael puka do okna Isabel, która słuchała radia i czytała jakieś czasopismo.]

Isabel: Proszę.

[Musiała wstać i otworzyć Michaelowi okno.]

Isabel[po chwili.]: Co ty wyprawiasz?

Michael: Mam sposób na odczytanie mapy.

Isabel: A co z koncertem?

Michael: Albo koncert albo droga do domu.

Isabel: Powinniśmy powiedzieć Maxowi.

Michael: Z tego co pamiętam nie interesowało go to.

Isabel: On się o ciebie martwi.

Michael: Poza tym, który na nas czeka, inny ojciec mi nie potrzebny.

[Michael wychodzi a za nim Isabel.]

Radio: A teraz utwór, który sprowadzi was na najbardziej romantyczne tory. Dedykujemy go Liz Parker, bohaterce dzisiejszego wieczoru.

[Tymczasem Liz kończy się szykować do randki. Wygląda przepięknie w tej sukni. Widzi Maxa na zewnątrz przez okno, wychodzi do niego przez okno.]

Liz: Co ty tu robisz?

Max: Nie mogłem ci pozwolić znaleźć innego. Kocham cię i zawsze będę kochał.

[Max całuje Liz, jest to długi, romantyczny pocałunek. Dopóki ktoś zatrąbił w samochodzie na zewnątrz i przerywa sen Liz.]

[Liz patrzy, kto to trąbił tak i wchodzi do niej do pokoju Maria.]

Maria: Do roboty, czeka na ciebie prawdziwa miłość.

[Liz schodzi na dół do Crashdown.]

DJ: A teraz chwila, na którą wszyscy czekaliśmy. Liz Parker spotyka chłopaka ze snów.

[Randka Liz podchodzi bliżej publiczności.]

DJ: Doug Shellow. Doug przebywa do nas z Uniwersytetu New Mexico, gdzie studiuje na wydziale archeologii, marząc o odkryciu jakiejś zaginionej cywilizacji. Spójrzcie na tę gęste brązowe włosy. Dalej Liz, dotknij ich. Wiem, że o tym marzysz.

[Liz dotknęła rękom włosów Douga.]

[Tymczasem Max leży sam w pokoju i słucha tego wszystkiego co się tam dzieje w radiu.]

DJ: No właśnie. A teraz czas na romantyczną kolację we dwoje w restauracji Chez Pierre, gdzie l'amour zrobi swoje.

[Max wyłącza radio i słysz, że go ktoś woła z dworu, to Kyle z kumplami.]

Kyle: Evans!

Max[gdy już wyszedł z domu.]: Kyle?

Kyle: Jesteśmy trochę wstawieni.

Max: Ciszej, sąsiedzi mogą wezwać policję.

Kyle[do kumpli.]: Panowie, nikt tak jak mój kumpel nie umie unikać każącej ręki sprawiedliwości.

Max: Czego chcesz?

Kyle: Pomyślałem, że czas zakopać topór wojenny. Pojedziesz z nami na koncert?

Max: Nie chcę mi się.

Kyle: Obaj wiemy jak bardzo chcemy zobaczyć tego chłoptasia.

Max: Nie powinieneś prowadzić w tym stanie.

Kyle: Masz rację, wszyscy mamy trochę w czubie. To niezgodne z prawem. Możesz nas podwieźć albo zostajemy na twoim trawniku do rana.

[Max bierze klucze od Kyla.]

[Tymczasem Liz i Doug jedzą kolację w restauracji. Niedaleko od nich siedzi DJ i podsłuchuje co do siebie mówią, oczywiście mówiąc to też na antenie.]

Doug: Tuńczyk jest wyśmienity. A twój stek?

Liz: jest bardzo delikatny.

DJ: Mówi, że stek jest delikatny.

Liz[do Douga.]: Mogę prosić o sól.

DJ: Chyba trochę za mało słony.

Liz[po cichu, do Douga.]: Jednak nie powinniśmy rozmawiać.

Dogu: Wybacz. Miałem nadzieję, że to będzie coś naturalnego.

DJ: O czymś sobie szepczą, to dobry znak.

Doug: Koleżanki ze studiów są bardzo miłe ale za bardzo skupione na pracy. Jakby przez 24 godziny na dobę chciały odkryć jakąś zakopaną tajemnicę.

Liz: Rozumiem.

Doug[po chwili.]: Ty jesteś inna. Podoba mi się to.

Liz: Dzięki. [po chwili.] Szczerze mówiąc, ja też miałam nadzieje poznać kogoś naturalnego.

Doug: Może to właśnie dziś?

[Tymczasem na zewnątrz restauracji Kyle i Max obserwują kolację Liz i Douga przez szybę, za nimi znajduje się radio także słyszą jeszcze co mówi DJ. Kyle mówi coś do Maxa.]

Kyle: Aż czuć miłością. Czujesz?

DJ: Nasi romantyczni bohaterowie są chyba gotowi do deseru.

Max[do Kyla, po chwili.]: Do klubu dojdziesz pieszo. Kluczyki oddam ci rano.

Kyle[do odchodzącego już Kyla.]: Zaraz, nie możesz teraz odejść. [po chwili.] Zaraz zacznie się najlepsze.

DJ: A może tak dojdzie do pierwszego pocałunku? Doug, pokaż na co cię stać.

[Tymczasem Doug opuszcza Liz i daje jej delikatny pocałunek, Max patrzy z niedowierzaniem i zazdrością.]

Doug[po pocałunku, Do Liz.]: Wybacz, na trzy wybiegamy do kuchni.

[Gdy Liz już chciała wybiec z Dougiem zobaczyła Maxa, który stał tak sam wśród gapiów i patrzał na nią jak ładnie wyglądała i jak Doug ją pocałował.]

[Liz i Doug wybiegli z restauracji. A zrozpaczony Max chciał wracać do domu ale Kyle mu nie pozwolił.]

Kyle[do Maxa.]: Pomogę ci. [Kyle wyjmuje flakonik z alkoholem.] Łyknij.

Max: Nie piję.

Kyle: Jedne raz.

Max: Nie piję.

Kyle: Tylko raz. Co ci szkodzi. Chyba cię to nie zabiję? [po chwili.] Zobaczysz, uspokoisz się. Zapomnisz o bólu. Spróbuj. Nic złego się nie stanie.

[Max bierze łyka i się krztusi. Po chwili wszystko zaczyna mu się kręcić w głowie.]

Kyle[po chwili.]: Mały kręciołek?

Max: Mój język jest taki… ciężki.

Kyle: Ty naprawdę nie pijesz?

Max: Nigdy.

Kyle: Przyjacielu, upiłeś się. Ile pociągnąłeś?

Max: Tyle.

Kyle: Ale cienias.

Max[po chwili.]: Nazwałeś mnie cieniasem?

Kyle: Chyba tak.

Max: Widzisz tamtą skrzynkę? Będę pierwszy. Do biegu… Start. [Max biegnie a za nim Kyle.]

Kyle: Nie powiedziałeś gotowi. [po chwili, gdy zauważył, że Max zniknął za rogiem.] Gdzie jesteś? Evans?

[Tymczasem Isabel i Michael biorą jeepa Maxa i jadą do biblioteki. Isabel coś mówi do Michaela. Stanęli przed bibliotekom i Michael daje Isabel sznur a sam ma benzynę.]

Isabel: Bliżej biblioteki chyba w życiu nie byłeś?

Michael: To miejsce musi coś znaczyć. Jest tu na mapie. Te konstelację widziałem we śnie. To baran. To symbol, który Nasedo zostawił nam w jaskini. Jeśli właściwie ułożysz mapę Roswell kiedy baran znajduje się w swoim najwyższym punkcie wszystkie te symbole zaczną oznaczać konkretne miejsca a ten oznacza bibliotekę.

Isabel: Jak do tego doszedłeś?

Michael: Po prostu to wiedziałem.

Isabel[po chwili.]: Nie powinniśmy chyba tego robić.

Michael: Wysłał nam znak. Musimy mu odpowiedzieć. W ten sposób go znajdziemy.

Isabel: A co jeśli… [Michael się odwraca.]

Michael: Jest mordercą? Tylko tak możemy się tego dowiedzieć.

[Tymczasem Kyle biegnie i wkrótce staje, szukał ciągle Maxa, a Maxa siedzi na dachu jakiegoś sklepu.]

Kyle: Evans!? Wiem, że tu jesteś. Aż tak bardzo mnie nie wyprzedziłeś. [Zaczyna gwizdać za Maxem.] Do nogi Maxi.

Max: Dziękuje ci Kyle. Dzięki tobie spojrzałem na wszystko od innej strony.

Kyle: Jak do diabła tam wlazłeś?

Max: Po drabinie.

Kyle[po chwili zastanowienia.]: Tu nie ma drabiny.

Max: Rzeczywiście.

Kyle: Złaź, bo sobie skręcisz kark. Później wszyscy będą mnie obwiniać.

[Max schodzi z dachu po rurze.]

Kyle[po chwili, gdy Max już zszedł z drabiny.]: To twoje picie to chyba nie był dobry pomysł.

Max: Nie, miałeś rację. [po chwili.] To co powiedziałeś na temat mnie i Liz, dusiłem to w sobie. Nie chciałem zmierzyć się ze straszną, ohydną prawdą. Całymi latami się ukrywałem. Ale teraz Max pokaże światu swoje prawdziwe oblicze.

Kyle: Chyba nie jesteś gejem?

Max: Zabawny z ciebie gość. Jak na takiego gamonia niezły z ciebie zgrywus.

Kyle: Powiedziałeś gamonia?

Max: Sam widzisz. Tajemniczy Max nigdy by tego nie powiedział ale prawdziwy Max zawsze powie ci co myśli. Też spróbuj.

Kyle[po chwili zastanowienia.]: Dobra, bądźmy brutalnie szczerzy. Ty i Liz [po chwili.] kochacie się.

Max: Bystrzak z ciebie Kyle.

Kyle[kontynuując myśl.]: Więc czemu nie jesteście ze sobą?

Max: Kłopot w tym, że jestem poważnym, tajemniczym, ciemnowłosym przybyszem.

[Kyle śmieje się.]

Kyle: Właśnie takiego szuka.

Max: No widzisz.

Kyle: Tak. Obaj jesteśmy straszne ciapy.

Max: Przykre co?

Kyle: Przykre ale prawdziwe. A najgorsze, że sami siebie pogrążamy. Zostaliśmy pobici.

Max: Jeszcze nie.

Kyle: Leżymy w rynsztoku kiedy ona migdali się z tym typkiem.

Max[po chwili.]: Odbijemy ją.

Kyle: Poważnie?

Max: Pokażemy jej co do niej czujemy a zapomni o tym buldogu i wróci do nas.

Kyle: Dougu.

Max: Chodź.

Kyle[po chwili.]: A jak się nią podzielimy? Każdy po tygodniu? Co drugie soboty?

[Tymczasem Doug i Liz wchodzą do Crashdown.]

Doug: To chyba ostatnie miejsce, w którym by nas szukali.

Liz: Elegancki lokal to nie jest.

[Siadają przy stoliku i Doug mówi coś Liz.]

Doug: Właśnie o czymś takim marzyłem. Chciałem poznać zwyczajną ciebie.

Liz: Jest w tym jakaś sprzeczność. Być zwyczajnym w Roswell.

Doug: Nic dziwnego, że zgłosiłaś się do konkursu. W takim miejscu można poznać chyba tylko kosmitę. [Liz śmieje się.] No więc, co tu mamy dobrego, poza kelnerkami?

Liz: Szczerze mówiąc nie chciałabym opuścić koncertu. Wystąpią tam moi przyjaciele.

Doug: Mamy jeszcze godzinę. [po chwili.] Poza tym chciałem cię mieć dla siebie.

[Tymczasem zespół Alexa przygotowuję się do występu. Wchodzi tam jeden z jurorów po chwili.]

Nicky: Może Foo Fighters?

Markos: Bez szans. Zbyt wielcy na Roswell.

Juror 2: A oto nasza przyszła Celine Dion.

Maria: Zawsze wolałam o sobie myśleć jako Alanis ale…

Juror 2: Poznaj Matta Waldena z wytwórni płytowej.

Matt: Witaj, chętnie posłucham jak twój zespół gra.

Alex: To mój zespół.

Maria: Gramy wspólnie.

Matt: pogadamy po koncercie.

[Tymczasem Michael polew benzyną sznury, które przyniósł niedaleko biblioteki. Chcę dać odpowiedź Nasedo.]

Isabel: To wandalizm.

Michael: Przecież możemy to usunąć.

Isabel: Na pewno tego chcesz?

Michael: Nigdy niczego bardziej nie chciałem.

Isabel: A ja nie chcę żebyś cierpiał.

Michael: Mówiłem ci, że Max się myli. Poza Nasedem nie mamy nikogo.

Isabel: Mamy siebie.

[Michael podchodzi do Isabel.]

Isabel[po chwili.]: Boje się, że nie znajdziesz tego czego szukasz. Albo, że znajdziesz i nie będziemy ci już potrzebni.

Michael: To niemożliwe.

[Michael podpala benzynę i sznury podpalają się i wyglądają tak jak jedne z symbolów w jaskini.]

[Tymczasem Max i Kyle znajdują się na balkonie Liz i Max rysuje przy pomocy swoich sił serce, na którym widnieją inicjały: M.E + L.P. Kyle stoi odwrócony także nie widzi czym Max to robi.]

Max: To symbol mojej miłości. Tu wszystko zepsułem i teraz wszystko naprawię. [po chwili.] Gotowe.

[Kyle odwraca się i widzi czerwone serce, które narysował Max.]

Kyle: Ładne. [po chwili.] Dziewczyny lubią takie rzeczy. Ja mam to gdzieś. Powiedz szczerze, myślisz, że będzie z tego coś więcej?

Max: Jak to?

Kyle: No wiesz. Więcej. [po chwili.] No dobra powiem ci, jeśli i ty mi powiesz. Jak daleko zaszliście?

Max: Widzieliśmy swoje dusze. [po chwili.] A ty?

Kyle: Tylko druga baza.

Max: Nigdy nie jest idealnie. Idziemy.

Kyle: Poczekaj, nie możemy teraz odejść.

Max: Czemu?

Kyle: Rozejrzyj się. To jej sypialnia. Jesteśmy w Mekce.

[Tymczasem Doug nadal rozmawia z Liz w Crashdown, przy jednym ze stolików.]

Doug: Z takimi ocenami wiedziałem, że mogę zapisać się na każdy uniwersytet, wybrałem Nowy Meksyk. A ty dokąd zamierzasz iść?

Liz: Byle dalej stąd. Znaleźli nas.

Kyle: Najwyższa szuflada: bielizna. Czy się ośmielę?

[Tymczasem Max widzi zdjęcie Liz z Marią i Alexem. Używa swoich sił i wstawia swoją twarz w miejsce Alexa i Marii.]

Kyle: Sekrety kobiecości. Kto wie co tu odkryje.

[Tymczasem po chwili wpada do pokoju Liz z Dougiem, którego ciągnęła za sobą. Widzi Kyla i Maxa.]

Liz: Kyle co ty tu… Max?

Max: Zanim wyciągniesz jakiekolwiek wnioski chce cię ostrzec, że jesteśmy kompletnie zalani.

Doug: Co to za jedni?

Kyle: Exy. Odrzuceni.

Max: I musisz wiedzieć, że przyszliśmy tu ją odbić.

Liz[do Kyla, po chwili.]: Co mu zrobiłeś?

Max: Tylko jej nie wypaplaj wszystkiego, co ci mówiłem.

Kyle: Tajemnica to dla mnie świętość.

Liz[po chwili.]: Posłuchaj… cokolwiek mówił lub pokazywał ci dziś Max… Kiedy się upiję zawsze zaczyna fantazjować. Prawda?

Max[po chwili.]: Nie wiem, nigdy wcześniej nie byłem pijany.

Liz[do Kyle i Douga.]: Możemy was na chwilę przeprosić.

[Liz i Max wychodzą na balkon Liz.]

[Doug zaczyna się burzyć Kylowi.]

Doug: Ale to miała być…[Kyle mu stanął w drodze.]

Kyle: Ty buldog się w to nie mieszaj. Ażeby ci to ułatwić powiem , że stoi przed tobą 80 kg mięśni.

Doug: Spadaj.

Kyle: O nie.

[Tymczasem Liz mówi coś na balkonie Maxowi.]

Liz: Musimy poczekać aż wytrzeźwiejesz.

Max: Nie ma sensu.

Liz: Czemu?

Max: Wypiłem tylko odrobinę. [po chwili.] I nie przechodzi. Podoba ci się? [chodziło mu o serce.]

[Max sprawia, że serce które zrobił świeci jak znak neonowy.]

[Dobiegają odgłosy z pokoju.]

Kyle: Powiedziałem siad pies.

Doug: Liz, co się tam dzieje?

Kyle: Ten Doug mi się wyrywa.

[Wchodzi DJ do pokoju Liz i widzi Kyla i Douga, którzy się przepychali na łóżku Liz.]

DJ: Z innym chłopakiem? Dawno czegoś takiego nie widziałem. Tu dwóch facetów a tam trzeci porywa naszą Liz. [spogląda przez okno i widzi czerwone serce, które narysował Max.] A to co takiego? Szanowni słuchacze, kim jest osobnik o inicjałach M.E.?

[Tymczasem Maria bierze głębokie wdechy i wydechy. Alex coś do niej mówi.]

Alex[do Marii.]: Co ci jest?

Maria: Trochę się denerwuje.

[Nicky{członek zespołu} stara się naśladować Marię i też bierze głębokie wdechy i wydechy.]

Alex[do Nickiego.]: Ty też się denerwujesz?

Nicky: Spróbuje, po kilku razach dostaniesz niezłego kopa.

[Tymczasem Max i Liz biegną jakąś ciemną uliczką.]

Liz: Proszę, zatrzymaj się.

Max: Biegnijmy jak najdalej stąd. Wszystko widzę tak jasno. Wyjedźmy gdzieś. Jak długo będziemy razem nic nie będzie się liczyło.

Liz: Upiłeś się, to wszystko nieprawda.

Max[bierze Liz za rękę.] : Wszystko jest prawdą. Tak właśnie się czuję. Przy tobie świat staję się bajką.

[Max dotyka lampy i świeci ona jak jakaś kula na dyskotece wokół nich.]

Liz: Przestań, ktoś może zobaczyć.

Max: Kiedy nie ma cię przy mnie. Wariuję.

[Max dotyka samochodu i włącza się w nim alarm.]

Max: A kiedy jesteś. [Max wyłącza alarm po wymówieniu tego słowa.]

Liz: Proszę cię.

Max[po chwili, gdy podszedł do Liz.]: Jesteś moim marzeniem.

Liz[po chwili.]: Co będzie jeśli ci uwierzę?

Max: Będziemy żyli długo i szczęśliwie.

Liz: A jutro? Kiedy znowu będziesz sobą a wszystkie te fantazję zanikną.

Max: Wciąż będziesz ty.

Liz: To nigdy nie będzie normalne.

[Max dotyka kilka parkometrów i zaczynają świecić jak sztuczne ognie.]

Max: Wcale nie musi być.

[Michaelowi nie powiodło się powiadomienie Naseda.]

Isabel: Nie możemy tu tego zostawić.

Michael: Wiem, czy mogłabyś…?

[Isabel używa swoich sił by pozbyć się znaku wypalonego przez Michaela w trawie.]

Michael: Masz mnie za głupca, prawda?

Isabel: Nie.

Michael[po chwili.]: Dajmy temu spokój. Nie przyjdzie.

Isabel: Może nie dziś.

Michael: Nigdy. Do mnie nikt nigdy nie przychodzi.

Isabel[po chwili.]: Ja przyjdę. Zawsze gdy będziesz mnie potrzebował.

[Isabel i Michael odchodzą.]

[Tymczasem Liz dzwoni po taksówkę.]

Liz: Chciałabym zamówić taksówkę. [do Maxa.] Stój.

Max: Stoję.

Liz[po chwili.]: Chwileczkę, muszę się rozejrzeć. Stoimy chyba koło Citrus.

[Tymczasem Max zauważa Vana KROZ i woła go żeby podwiózł Liz niego.]

Max: Jesteśmy tutaj.

Emcee: Powitajcie brawami Szpiców.

[Maria wychodzi z zespołem na scenę ale gdy zobaczyła ile jest tal ludzi, szła dalej.]

Emcee: Zaczynamy.

[Alex podbiega do Marii.]

Alex: Co ty wyprawiasz?

Maria: Słabo mi.

Alex: Natychmiast wracaj na scenę.

Maria: Zobaczyłam tych ludzi i nagle doszło do mnie, że nigdy nie stałam przed taką publiką.

Alex: Musisz się przemóc.

Maria: Popatrz na moje ubranie. Kogo ja udaje?

Alex: Wracaj na scenę i bądź sobą.

Maria: Sobą? Jestem kelnerką.

[Podchodzi do nich juror 2.]

Juror 2: Zespołu nie będzie. Aresztowali bębniarza.

Alex: Zawsze to samo.

Juror 2: Jesteście jedyną rozrywką wieczoru.

[Tymczasem na salę wchodzi DJ z Kyle, Dougiem, Maxem i Liz.]

DJ: Oto najdziwniejsza randka w jakiej przyszło mi uczestniczyć. Wchodzę do klubu w towarzystwie Liz Parker, Douga Shellowa i dwóch jej ex-chłopaków Lyla.

Kyle: Kyla.

DJ: I Maxa.

Liz[do Marii i Alexa.]: Przestałam nad nim panować. Pomocy.

Max[do Douga.]: Chyba ładniej ci będzie w jasnych włosach. [Chciał użyć swoich sił żeby zmienić Dougowi kolor włosów ale Liz go powstrzymała.]

Liz: On powinien wracać do domu.

[Liz chciała wziąć Maxa do domu ale DJ jej nie pozwolił.]

DJ: Randka w ciemno, stój dziewczyno stąd nie uciekniesz. Przyjrzyj się swoim towarzyszom i w końcu w obecności nas wszystkich wybierz tego jednego jedynego. Czy będzie nim Doug, którego ci wybraliśmy, a może Lyle?

Kyle: Kyle.

DJ: Czy też Max, który cię porwał. Panowie co jej powiecie.

Doug: Myślałem, że chciałaś poznać kogoś naturalnego.

DJ: Twoja kolej Kyle…

Kyle: Nareszcie właściwe imię. Idę się wyrzygać.

DJ: No dobrze. A ty Max?

[Max bierze w ramiona Liz i daje jej długi, długi i pasjonujący pocałunek. Liz ma wizję wspaniałych wszystkich czasów, które spędziła razem z Maxem i razy, w którym się z Maxem całowała.]

DJ[po pocałunku.]: Wreszcie poznaliśmy zwycięzcę.

Max[do Liz, po chwili.]: Przepraszam co się ze mną…?

[Max chyba trochę otrzeźwiał i zdaje sobie sprawę z tego gdzie jest i co właśnie zrobił. Liz jest zadowolona w sumie, że Max ją pocałował ale po chwili zdaję sobie sprawę, że z Maxem jest coś nie tak.]

Max: Wybacz.

Maria[do Alexa.]: Zróbmy coś.

[Max schodzi ze sceny i chciał już wyjść ale Liz go powstrzymała, gdyż pobiegła za nim.]

DJ: Czy ktoś mi to w końcu wyjaśni?

Liz[do Maxa.]: Czy to co mówiłeś przedtem było prawdą?

Max: Nie pamiętam. [po chwili.] Co mówiłem? Nie chciałem ci popsuć wieczoru.

[Max odchodzi, zostawiając Liz samą.]

Liz[gdy Max już odszedł.]: Nie popsułeś.

[Tymczasem Maria z zespołem zaczyna śpiewać piosenkę Phila Collinsa - "In the Air Tonight".]

[Liz stoi sama, zrozpaczona i przypomina sobie dzisiejszy wieczór z Maxem.]

[Tymczasem Nasedo zostawia kolejny znak dla Maxa, Michaela i Isabel. Było to chyba w tym samym miejscu co byli wcześniej Isabel i Michael{koło biblioteki}. Wypala ten znak i wrzuca do niego zdjęcie Michaela, Maxa i Isabel. Wrzucił to tak, że zdjęcie zaczęło się palić.]

[Odcinek kończy się tym jak Nasedo odchodzi.]

[Koniec odcinka.]